Kulisy pielgrzymki do Mauthausen.
Wzorem lat ubiegłych rozpoczęły się przygotowania do rocznicowego wyjazdu (uroczystość międzynarodowa) związana z wyzwoleniem KL. MAUTHAUSEN wraz z podobozami w liczbie 50 – przez wojska amerykańskie 08.05.1945r.
Zainteresowane tym wyjazdem są dwie grupy ludzi. Nieliczna grupa – to osoby, które przeżyły piekło wojny właśnie tam, na obcej austriackiej ziemi. Grupa, która jedzie do Austrii, aby zaświadczyć (są to byli więźniowie KL.). Jadą tam z własnej nieprzymuszonej woli, bo tak się kiedyś po wyzwoleniu umówili…
Jadą za własne pieniądze; skromni, wycofani, ranią się wspomnieniami i opowiadaniem o tym co przeżyli. Tych ludzi jest coraz mniej.
Odchodzą od nas, przymykają drzwi historii i prawdę o ich cierpieniu i zagładzie.
Jest też druga grupa ludzi – rodziny ofiar, która na własny rachunek przez wiele powojennych lat szukała swoich bliskich. Lata 90- te odtajniały powoli prawdę.
„Wtedy poznałam okrutną historię mojej rodziny – o pobycie w KL. Auschwitz mojej mamy (Mieczysławy) z siostrą (Marią) i ich ojcem, a moim dziadkiem (Janem Włodarczyk). – pisze Urszula Kowalska.
Dziadek z KL. Auschwitz został przewieziony do KL. Mauthausen – Ebensee, jednego z najtragiczniejszych podobozów, a stamtąd do Hartheim, gdzie został zamordowany 13.12.1944r.. Córki miały to szczęście, że doczekały wyzwolenia. Wróciły do domu, którego nie było. Szukały Ojca, którego los do 1992r. był nieznany. Po tym roku szukaliśmy nadal prawdy. W 2013r. uzyskaliśmy wiadomość, że jest taka instytucja jak Klub Byłych Więźniów Politycznych Mauthausen – Gusen w Warszawie, która organizuje zawsze w miesiącu maju, rocznicowy wyjazd do Austrii.
Udział w Pielgrzymce 2014r. dotyczył właśnie tej grupy wyżej opisanych byłych więźniów, którzy dożyli wyzwolenia oraz drugiej grupy – rodzin ofiar, których bliscy tego szczęścia nie mieli.
To nie był wyjazd turystyczny do pięknej Austrii, to był rodzaj swoistej walki o godną pamięć dla tych z których stratą i niezrehabilitowaną ofiarą własnego życia – nigdy się nie pogodziliśmy.
Mimo zgiełku uroczystości rocznicowych (18000 ludzi z całego świata) myśleliśmy o wielkim dla nas wyróżnieniu dziejowym. Stąpaliśmy bowiem po ziemi nieludzkich praktyk ludobójstwa. Tutaj człowiek nic nie znaczący, był poniewieranym śmieciem. Więzień – chory, niedożywiony, odziany w łachy, kąsany przez wszy i pluskwy, zmuszany do nieludzko ciężkiej pracy w kamieniołomach – był również obiektem doświadczeń zwyrodnialców. Wyjazd szokujący, atmosfera niezwykła, rozpacz i zaduma. W głowie jedna myśl oby – „Nigdy więcej!”.
Atmosfera międzynarodowych obchodów wyzwolenia KL. Mauthausen z naszym udziałem – JEDNEGO SKROMNEGO AUTOBUSU z Polski, dała nam dużo do myślenia. Nasi więźniowie w pasiakach byli oblegani np. przez Włochów (z Italii przyjechało ponad 10 autobusów). Włoska młodzież na swojej „lekcji historii”, przytulała się do byłych więźniów obozów koncentracyjnych, całowała ich dłonie i biła brawo…
W określonych miejscach składaliśmy kwiaty, zapalaliśmy znicze, słuchaliśmy opowiadań Świadków Historii, a w izbach pamięci i Księgach Nazwisk – znajdowaliśmy ślady naszych bliskich. Autobus z polska Pielgrzymką poczuł się zjednoczony wspólnymi głębokimi przeżyciami i wracaliśmy jak jedna wielka rodzina po spełnieniu Misji.
Minął rok, który skomplikował wszystko. Jest następna tym razem okrągła, bo 70-ta rocznica i rok 2015. Jedziemy dwoma autobusami. Jedni opłacają swój wyjazd, inni nie. Jedni jadą autobusem, który ma wszystko „lepiej” – lepsze hotele, wyżywienie w miejscu noclegu itp.. Drugi (wiozący byłych więźniów oraz rodziny ofiar) błądzi szukając noclegów, trzeba wstawać o godzinie 6 rano, aby dojechać na posiłek, ordynarni i nie kompetentni kierowcy są powodem dodatkowych kłopotów. Jest rozłam, co odczuwamy, jak podział na tych z Warszawy i „resztę Polski” – na lepszych i gorszych. Nie ma np. „potrzeby noszenia chust biało – czerwonych”, przez osoby z I autobusu; bo są one załatwione poza logistyką II autobusu i przez Panią Rybarską z Poznania, a nie z Warszawy. O wielu innych rozbieżnościach pisać nie będę.
Pielgrzymka 2016. Faktem jest, że w tym roku, grupa uczestników jest już wyselekcjonowana na tyle, że wszyscy z innych regionów Polski mogą zapisać się tylko na tak zwaną listę dodatkową. Lista dodatkowa na dzień dzisiejszy zawiera więcej niż 40 nazwisk, z której tylko kilka osób będzie miało szczęście wsiąść do jedynego autobusu z Polski, jeśli zrezygnuje już ktoś zakwalifikowany. Wyjazd oczywiście płatny (równowartość jednomiesięcznej średniej polskiej emerytury).
W naszej ocenie to skandal, prowadzący do antagonizmów wśród rodaków. Nie wolno nas dzielić, bo łączy nas znacznie więcej niż miejsce zamieszkania. Z pewnością jednoczy nas nie tylko wspólna historia lecz również tożsamość narodowa oraz te same wartości. Uważamy również, że wyjazd do KL. Mauthausen, powinien być na tyle dofinansowany, aby mogli pojechać wszyscy związani emocjonalnie z tematem obozów koncentracyjnych, osoby takie jak: byli więźniowie, rodziny ofiar oraz młodzież. Dla tych młodych ludzi to jedna z ostatnich okazji być świadkiem naszej bolesnej historii, dzięki prawdziwej podróży w przeszłość z naocznymi świadkami tych wydarzeń podczas historycznego APELU POLEGŁYCH.
Uczestnictwo w Pielgrzymce Mauthausen 2016 to jedyna słuszna droga, aby przekazać całemu światu prawdę o tym kto był OFIARĄ, a kto był SPRAWCĄ. Zwłaszcza w świetle powtarzających się pomówień o „polskich obozach koncentracyjnych” czy „holokauście wymierzonym przeciwko Żydom” z pominięciem Polaków i innych cierpiących narodów. ”
„Bez Urzędu do Spraw Kombatantów ta Pielgrzymka nie doszłaby do skutku ! (UdSKiOR) był jedyną Instytucją, która nam pomogła” – powiedziała Pani Elżbieta Rybarska, która wraz z Urszulą Kowalską starały się ze wszystkich sił aby kilka rodzin więźniów, pomordowanych w obozach zagłady, mogły również w tym roku zaświadczyć swoją obecnością że pamięć o ich bliskich, nadal jest żywa.
źródło: dzięki uprzejmości Pani Urszuli Kowalskiej
Kategoria: Archiwum /, Z kraju i ze świata