Przeżyć obóz śmierci !
Barbara Puc urodzona w KL Auschwitz Birkenau, numer obozowy 79 496, jest dzieckiem urodzonym w czepku.
Rodzice Barbary, Stanisława i Stefan Perończyk młodzi małżonkowie, trafili do Auschwitz jesienią 1943 roku jako podejrzani o sabotaż w fabryce lokomotyw. Stanisława była wtedy w trzecim miesiącu ciąży, została umieszczona w bloku 11, zwanym blokiem śmierci. Ona i jej mąż, mieli (jeśli dożyją) czekać na proces. Proces się odbył, nie udowodniono im winy, ale wolności nie odzyskali. Pod eskortą szli pieszo z obozu Auschwitz nr 1 do Birkenau. To były ostatnie chwile które spędzili razem. W Birkenau zostali rozdzieleni.
– Mama opowiadała mi, że szli, trzymając się za ręce, a tata pocieszał ją, że to wszystko dobrze się skończy. Prosił, żeby nie płakała i nie traciła wiary. Kierował jej uwagę na zbliżający się termin rozwiązania. Gdyby urodziła się dziewczynka, chciałby, aby miała na imię Basia – opowiada Pani Barbara Puc z domu Perończyk, która jest jedną z trzydzieściorga dzieci, które przeżyły. Trzydzieściorga z trzech tysiecy urodzonych w obozie! Przeżyły dzięki niesamowitemu szczęściu, opieki Boga i wielkiemu poświęceniu położnej Pani Stanisławy Leszczyńskiej.
Stanisława Leszczyńska, położna, została aresztowana 17 kwietnia 1943 roku wraz z córką Sylwią i przewieziona do obozu Auschwitz – Birkenau, otrzymała nr 41335. Jej mąż zginął w powstaniu warszawskim, dwaj synowie przebywali w obozach Mauthausen Gusen, a trzeci był poszukiwany przez gestapo.
Położna pracowała z modlitwą na ustach, zawsze przed odebraniem porodu, klękała i modliła się… może dlatego nie miała żadnego przypadku zakażenia i wszystkie groźne sytuacje kończyły się zawsze szczęśliwie?
Noworodki w większości były skazane na umieranie powolną śmiercią głodową, bo wychudzone matki nie miały mleka.
Ta silna, religijna kobieta, która wbrew wszystkiemu, walczyła o życie kobiet i dzieci, w swoim heroizmie okazała się być skromną, wrażliwą kobietą, która mimo powagi tego co robiła, była pogodna, jej uśmiech i ciepłe słowa dodawały otuchy i siły do walki o przeżycie.
Warunki, panujące w obozie dalekie były od sterylności. Brakowało wody, brud, wszy, szczury, i sąsiedztwo ciężko chorych na czerwonkę, dur brzuszny i tyfus… dzieci nie otrzymywały żadnych przydziałów żywnościowych ani nawet kropli mleka. Umierały powolną śmiercią głodową. Towarzyszyła im wielka miłość i bezsilność matek.
W obozie istniał rozkaz, aby noworodki wrzucać do kubłów z fekaliami lub bezpośrednio do pieca. Należało je likwidować szybko i sprawnie. Położna Stanisława Leszczyńska, powiedziała esesmanowi Mengele z wielką odwagą : „Nie, nigdy nie wolno zabijać dzieci”!
– „Nigdy nie wykonam rozkazu uśmiercania dzieci; dla maleńkich niewiniątek nie będę Herodem”.
W Oświęcimiu śmierć codziennie zaglądała w oczy zarówno starszym, jak i tym, co dopiero zobaczyli ten świat. Mimo to matki śpiewały swoim maleństwom kołysanki. Z baraku nie można było wychodzić, nawet by wyprać pieluszki.
W raporcie czytamy; “Wyprane pieluszki położnice suszyły na własnych plecach lub udach, rozwieszanie ich bowiem w widocznych miejscach było zabronione i mogło być karane śmiercią”.
Do maja 1943 roku wszystkie urodzone dzieci były topione przez dwie Niemki kapo, wyrzucane na pożarcie szczurom, jedna z nich do obozu trafiła za dzieciobójstwo.
Stanisława Leszczyńska, potrafiła zupełnie bezinteresownie pomagać ludziom, potrafiła sprzeciwić się innym, narażając własne życie.
W dzisiejszych czasach, brakuje takich jak ona. W Oświęcimu nazwano jedną z ulic jej imieniem, w ten skromny sposób uczczono pamięć o człowieku z wielkim sercem, o położnej która nigdy nie zatraciła swojego człowieczeństwa.
Mama Pani Barbary, przeżyła ten straszny czas, zmarła w wieku 91 lat, tata Stefan, został zamordowany w obozie koncentracyjnym w Mauthausen, w Austrii. Nigdy nie zobaczył swojej ukochanej i z tęsknotą wyczekiwanej córeczki.
Film & montaż; Marzena Cybis
Foto Copyright by Barbara Kalczyńska & Marzena Cybis
Kategoria: Fotoreportaże